Wolne mi sie skonczylo, wiec i mniej czasu na wyszywanie. Przedwczoraj za to bylam na spotkanku drutowym, ktore organizuje jedna babeczka z pracy, a ze u mnie brak natchnienia na druty to zadowolilam sie robieniem najprostszej "dishcloth", co jest odpowiednikiem scierki do naczyn :P wiem wiem malo ambitnie hehe ale tylko jedne oczka musialam wykonywac "knit stitch" - niestety jesli chodzi o terminologie drutowa to znam nazwy po angielsku ale ich odpowiednikow po polsku juz nie bardzo :/ chyba musze cos z tym zrobic :P
Ksiezniczki duzo nie przybylo, ale wciaz mnie kusi i wciaz cos w niej dziabie :P
a poza tym korzystajac z tego, ze wczoraj mialam dzien wolny, wybalam sie na miasto i znalazlam najnowszy numer TWOCS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz