Przyfrunął do mnie taki oto dwukolorowy motylek :) i zawisnął na oknie tymczasowo. Następny będzie już napewno ulepszoną wersją tzn. pomiędzy dwie tkaninki koniecznie muszę jakieś usztywnienie dać. Zabrakło mi ocieplinki i dopiero jak skończyłam to wpadło mi do głowy że mogłam wykorzystać flizelinę .... mądra baba po szkodzie :P
a tak na marginesie, to uszycie motylka było tylko pretekstem, aby móc poćwiczyć zdjęcia nowym aparatem...jestem zachwycona :))))))))))))))))))
Oooo, prawdziwa wiosenka u Ciebie, kwiatki, motylki, zazdrościć :)))
OdpowiedzUsuńŚliczne to wszystko, musisz mieć przytulną chałupkę :)
A aparat, jak widać sprawuje się bez zarzutu :)